sobota, 31 sierpnia 2013

Sacaduro - wytrawne bułeczki maślane


Byłam święcie przekonana, że tych bułeczek nie będę publikować, bo od początku robienie ich nie szło tak, jak powinno. Ciasto wyszło tak lepkie, że praktycznie nie byłam w stanie się od niego oderwać ;). Dodałam więcej mąki (w przepisie podaję już po zmianie), ale z perspektywy czasu stwierdzam, że jeszcze trochę mąki by nie zaszkodziło. Te łączenia na górze bułeczek powinny się w trakcie pieczenia otworzyć, trochę jak kwiat (taj jak tutaj), u mnie niestety się skleiły. Być może pomogłoby właśnie trochę mniej lepkie ciasto. Kiedy w trakcie pieczenia spojrzałam do piekarnika, byłam już pewna porażki. Od dołu z bułeczek wyciekało włożone do nich masło...

Wyobraźcie sobie więc moje zdziwienie, kiedy spróbowałam jednej bułeczki i stwierdziłam... że są naprawdę pyszne :) Maślane, ale nie słodkie. Na dodatek wbrew moim obawom odpowiednio przypiekły się od spodu, choć martwiłam się, że w tym maśle to raczej się ugotują ;). A ta warstewka masła na spodzie bułeczki, to już po prostu mistrzostwo świata. Naprawdę warto wypróbować, a może uda wam się w taki sposób zmodyfikować przepis, aby wizualnie bułeczki były takie, jak trzeba? :)

Źródło: książka "The Bread Bible" Rose Levy Beranbaum.


Bułeczki Sacaduro
10 malutkich bułeczek


Sponge:
120 g mąki pszennej chlebowej
25 g mąki pszennej razowej
szczypta drożdży instant
7 g miodu
240 g wody o temperaturze pokojowej

Miksuj składniki sponge przez ok. 2 minuty. Przykryj i odstaw na czas przygotowywania mieszanki z mąką.

Mieszanka z mąką:
250 g mąki pszennej chlebowej
szczypta drożdży instant

Wymieszaj składniki mieszanki i delikatnie wysyp ją na sponge (ma go całkowicie przykryć). Przykryj folią spożywczą i odstaw do fermentacji na 1-4 godzin w temperaturze pokojowej. W trakcie fermentacji na powierzchni mąki mogą pojawiać się pęcherzyki sponge.

Dodatkowo:
8 g soli

mąka do obtoczenia bułeczek w miseczce
10 kostek masła o boku 1 cm  + sól morska


Za pomocą haka miksuj sponge i mieszankę z mąką na niskich obrotach przez ok. minutę. Przykryj ciasto folią i odstaw na 20 minut.
Posyp ciasto 8 g soli i wyrabiaj na średnich obrotach przez ok. 7 minut. Ciasto powinno być elastyczne i lekko lepić się do rąk.
Przełóż ciasto do miski lekko wysmarowanej olejem. Przykryj i odstaw do wyrastania na około godzinę, do podwojenia objętości.
Po godzinie złóż ciasto i ponownie odstaw do wyrastania, na 45-60 minut.

Odrywaj kawałki ciasta o wadze ok. 55-65 g i formuj z nich kule. Delikatnie spłaszcz każdą kulę i połóż na omączonym blacie. Na środek każdego placka połóż kostkę masła i posyp ją szczyptą soli morskiej.


Złap za dwa naprzeciwległe końce ciasta i złóż je na środku. Przyciśnij, nie sklejaj - złączenie ma się otworzyć w trakcie pieczenia.


Przekręć ciasto o 90 stopni i powtórz.


To samo powtórz jeszcze 2 razy, na 4 odstających kątach bułki.


Odwróć gotowe bułeczki i łączeniem do dołu wkładaj je do miseczki z mąką. Podnieś omączoną bułeczkę i nie otrzepując jej z mąki przenieś na blachę wyłożoną papierem do pieczenia i wysypaną mąką - tym razem złączeniem do góry.

Piecz w naparowanym piekarniku rozgrzanym do 250ºC przez 5 minut, następnie wypuść parę i zmniejsz temperaturę do 200ºC. Piecz jeszcze 10-15 minut.

----------
Wpis dołączam do listy Na zakwasie i na drożdżach prowadzonej na blogu Zapach Chleba.

środa, 28 sierpnia 2013

Żytni chleb marmurkowy (krok po kroku)


Zachwyciły mnie kiedyś zdjęcia tego chleba na jakiejś stronie. Miałam jednak pewne wątpliwości, czy warto robić chleb tylko ze względu na jego wygląd. Podejrzewałam, że w smaku może być kiepski. Ale pomyślałam, że skoro pochodzi z książki Petera Reinharta, "The Bread Baker's Apprentice", nie może być zły. I nie pomyliłam się :). Chleb pięknie wygląda i jest bardzo smaczny, a przy tym naprawdę prosty do zrobienia.

Myślę, że kawałki ciasta można by rozwałkować jeszcze bardziej, dzięki czemu wyszedłby jeszcze lepszy "zawijas" ;).


Żytni chleb marmurkowy


Jasne ciasto:
170 g mąki żytniej jasnej
385 g mąki pszennej chlebowej
9 g soli
5 g drożdży instant
5 g kminku (opcjonalnie)
20 g melasy
30 g masła
310 g wody w temperaturze pokojowej

Ciemne ciasto:
170 g mąki żytniej jasnej
385 g mąki pszennej chlebowej
9 g soli
5 g drożdży instant
5 g kminku (opcjonalnie)
20 g melasy
30 g masła
310 g wody w temperaturze pokojowej
2 łyżki słodu jęczmiennego

Do posmarowania: 1 jajko wymieszane z 1 łyżeczką wody


Najpierw przygotuj jasne ciasto.
Wymieszaj mąki, sól, drożdże i kminek. Dodaj melasę, masło i wodę. Mieszaj ok. minutę na niskich obrotach. W razie potrzeby dodaj 2 łyżki wody. Wyrabiaj ciasto 4 minuty hakiem na niskich obrotach, w razie potrzeby dodając niewielką ilość mąki (ja dodałam ok. 30 g). Ciasto może być lekko lepkie, ale musi odchodzić od ścianek miski. Lekko wysmaruj olejem miskę i przełóż do niej ciasto. Przykryj miskę i odstaw.

Teraz przygotuj ciemne ciasto.
Wymieszaj mąki, sól, drożdże, słód i kminek. Dodaj melasę, masło i wodę. Mieszaj ok. minutę na niskich obrotach. W razie potrzeby dodaj 2 łyżki wody. Wyrabiaj ciasto 4 minuty hakiem na niskich obrotach, w razie potrzeby dodając niewielką ilość mąki (ja dodałam ok. 30 g).  Ciasto może być lekko lepkie, ale musi odchodzić od ścianek miski. Lekko wysmaruj olejem miskę i przełóż do niej ciasto. Przykryj miskę i odstaw oba ciasta na około 90 minut lub do podwojenia objętości w temperaturze pokojowej.

Ciasta przed i po wyrastaniu

Po tym czasie podziel każde ciasto, jasne i ciemne, na 4 równe kawałki. Rozwałkuj każdy kawałek w formie prostokąta o bokach ok. 12 cm x 20 cm. Na jasny prostokąt połóż ciemny, następnie drugi jasny i na to drugi ciemny. Zwiń na kształt bochenka. To samo zrób z resztą ciasta.



Możesz przełożyć bochenki do wyłożonych papierem do pieczenia foremek lub piec na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Odstaw do wyrastania na 60-90 minut.


Posmaruj bochenki jajkiem wymieszanym z wodą, możesz je też naciąć. Wstaw do piekarnika nagrzanego do 180ºC. W połowie czasu możesz obrócić bochenki o 180º, aby równo się upiekły. Po upieczeniu od razu wyjmij bochenki z foremek i studź na kratce. Przed krojeniem odczekaj 1-2 godziny.

Po lewej chleb z foremki, który zaczęłam składać od ciasta ciemnego, a po prawej chleb wyrastający na blasze, który zaczęłam składać od ciasta jasnego.

----------
Wpis dołączam do listy Na zakwasie i na drożdżach prowadzonej na blogu Zapach Chleba.

piątek, 16 sierpnia 2013

Bagietki z bazylią i suszonymi pomidorami


Co za zapach :). Pyszne, bardzo intensywnie pomidorowe bagietki - smak bazylii jest znacznie mniej wyczuwalny, ale myślę, że to kwestia tego, że zamiast świeżej musiałam użyć suszonej. Polecam osobom, które mają ochotę na aromatyczne pieczywo o wyraźnym smaku. Przepis od Tatter.


Bagietki z bazylią i suszonymi pomidorami


300 g zakwasu pszennego
50 g suszonych pomidorów (jeżeli używacie pomidorów w zalewie, nie zalewajcie ich wrzątkiem, ale dobrze odsączcie z zalewy)
1 łyżka octu winnego
2 łyżki posiekanej bazylii
150 g mąki pszennej razowej
300 g białej pszennej mąki chlebowej
210 g ciepłej wody (30°C)
1 łyżka soli

Na początek wymieszałam zakwas z mąkami i wodą, przykryłam i odstawiłam na 30 minut (autoliza). Suszone pomidory włożyłam do miski i zalałam wrzątkiem z łyżką octu winnego. Zostawiłam pod przykryciem na 30 minut.

Do ciasta chlebowego dodałam odsączone, osuszone i grubo posiekane pomidory, bazylię i sól. Wyrobiłam gładkie ciasto. Zostawiłam na 2,5 godziny w cieple, w tym czasie złożyłam ciasto dwukrotnie (co 50 minut).

Wyrośnięte ciasto odgazowałam, podzieliłam na dwie części i z każdej uformowałam bagietkę. Oba chlebki umieściłam na płótnie złączeniami do dołu. Ostateczna fermentacja trwała 2 godziny w ciepłym miejscu.

Piekłam z parą, na kamieniu, w piecu rozgrzanym do 250°C przez ok. 26-27 minut.

----------
Wpis dołączam do listy Na zakwasie i na drożdżach prowadzonej na blogu Zapach Chleba.

czwartek, 15 sierpnia 2013

Bułki maślane


Tego jeszcze u mnie nie było - robiąc te bułeczki zapomniałam o dodaniu do ciasta drożdży. A potem się dziwię, że ciasto nie wyrasta siłą woli ;). W związku z tą drobną komplikacją musiałam trochę zmienić sposób robienia bułeczek (dodałam rodzynki przed pierwszym rośnięciem). Mimo to bułeczki wyszły świetne i są napakowane rodzynkami (tylko na tym zdjęciu nie widać).

Delikatnie zmodyfikowany przepis z Moich Wypieków.


Bułki maślane
ok. 23 bułeczek


150 g masła
500 ml mleka
20 g drożdży instant
pół łyżeczki soli
150 g cukru
około 1 kg mąki pszennej
200 g sparzonych rodzynków

1 jajko roztrzepane z 1 łyżką mleka do posmarowania
mak do posypania

Tłuszcz roztopić w garnku, dodać mleko i podgrzać do temperatury około 37 stopni. Dodać drożdże, sól, cukier i około 3/4 przygotowanej mąki. Wyrobić ciasto, dodać resztę mąki. Ciasto jest dobrze wyrobione, gdy łatwo odchodzi od ścianek naczynia. Zostawić do wyrośnięcia w ciepłym miejscu. Powinno podwoić objętość (ciasto rośnie bardzo szybko, u mnie nie więcej niż 40 minut).

Wyrobić jeszcze raz przez kilka minut, dodając rodzynki. Uformować gładkie i równe kule, około 80-90 g każda. Ułożyć na blaszce, odstawić do napuszenia na około 20-30 minut (bułeczek wychodzi naprawdę bardzo dużo, więc trzeba je ciasno układać, żeby wszystkie zmieściły się na jednej blaszce). Kiedy podrosną posmarować roztrzepanym jajkiem.

Piec około 10-15 minut w temperaturze 220ºC, do zezłocenia.


----------
Wpis dołączam do listy Na zakwasie i na drożdżach prowadzonej na blogu Zapach Chleba.

środa, 14 sierpnia 2013

Kenwood CHEF premier



Już od dawna marzyłam o porządnym robocie kuchennym. Wprawdzie nie mogłam za bardzo narzekać na swojego ręcznego Phillipsa, ale w pewnym momencie przestał dawać sobie radę z gęstym ciastem chlebowym. Zaczął po prostu śmierdzieć, co zapowiadało szybkie spalenie się silnika. Poza tym trudno mi było wyrabiać ciasto przez kilka minut, kiedy musiałam to robić ręcznie, przez co najczęściej nie trzymałam się czasu wyrabiania podanego w przepisie. Stwierdziłam, że skoro od ponad roku nie kupuję pieczywa w sklepie, a pieczywo domowe robię 2-3 razy w tygodniu, mogę zainwestować w porządny sprzęt, który, mam nadzieję, będzie mi służył przez lata.

Kenwood vs KitchenAid
Jak pewnie wielu z was, na początku marzył mi się kultowy KitchenAid. Jednak ceny tych urządzeń w Polsce, czy nawet w Anglii, są absolutnie zaporowe. W końcu musiał przemówić zdrowy rozsądek - wygląd nie jest warty takich pieniędzy. Może gdybym miała designerską kuchnię i bardzo zależałoby mi na konkretnym kolorze KitchenAida... Do tego dochodzi też druga sprawa - moc tych robotów. Najpopularniejsze modele KitchenAida mają zaledwie 325 watów, czyli tyle, co mój ręczny mikser. Czy warto więc płacić tak duże pieniądze za taką samą moc? Wprawdzie polski dystrybutor na swojej stronie pisze coś o różnicach w mocy czynnej i biernej (tzn. że tak naprawdę 325 W w KitchenAidzie to więcej niż 325 W w urządzeniu innego producenta), jednak mój domowy elektryk ;) uświadomił mnie, że mimo wszystko różnice w tych dwóch rodzajach mocy nie są tak duże, żeby te 325 W mogło się równać na przykład 1000 W urządzenia innej firmy. Stwierdziłam, że skoro już inwestować, to w sprzęt o naprawdę porządnej mocy.

Oczywistym konkurentem KitchenAida jest Kenwood. Historia robotów Kenwood jest tak naprawdę niewiele krótsza od KitchenAida i wielokrotnie czytałam o osobach, które dopiero teraz wymieniają swoje stare, 40-letnie Kenwoody na nowe modele. Ten sam robot przez 40 lat? To robi wrażenie. Wprawdzie wiadomo, że obecnie wszystkie sprzęty są gorszej jakości, jednak nawet jeżeli mój Kenwood przetrwa "tylko" 20 lat, będę zadowolona ;).

W tym miejscu chciałabym od razu odnieść się do czytania recenzji tych dwóch sprzętów. W większości przypadków nie ma to wielkiego sensu, bo obie firmy mają swoich wiernych fanów, jak co najmniej Justin Bieber ;), którzy będą stali murem za swoim wyborem. To jest zresztą logiczne - jak wiele osób, które wydały 1,5-3 tysięcy złotych na taki sprzęt będzie w stanie przyznać się choćby przed samymi sobą, że popełnili błąd? Dlatego ja skupiłam się na czytaniu recenzji porównawczych osób, które miały okazję używać obu urządzeń, bo tylko wtedy można było liczyć na obiektywizm. W większości wypadków szala przechylała się na stronę Kenwooda, co w połączeniu z argumentami "cena" i "moc" sprawiło, że ostatecznie zdecydowałam się na urządzenie tej marki. Dostępnych jest oczywiście wiele modeli, w tym najnowsze z płytą indukcyjną (jednak w zawrotnej cenie, a mi taki gadżet nie jest aż tak bardzo potrzebny). Zdecydowałam się na chyba najpopularniejszy model marki, czyli Kenwood CHEF premier o mocy 1000 W.

Zakup
Robota zamówiłam na angielskim Amazonie. Dlaczego? Przede wszystkim ze względu na niższą cenę samego urządzenia oraz przystawek, a także dodawane do każdego zestawu szklany blender i mieszadło silikonowe. Co mnie najbardziej zdziwiło to to, że paczka dotarła do mnie dokładnie 24 godziny od zamówienia - kto by pomyślał, że zakupy w Anglii robi się nie tylko taniej, ale też szybciej... Zamawiając na Amazonie musicie tylko pamiętać o jednym - urządzenie ma angielską wtyczkę, więc zawczasu musicie zapewnić sobie przejściówkę.

Przystawki
Do Kenwooda, tak jak i do KitchenAida, można zakupić przystawki, które przydają się szczególnie osobom, które tak jak ja mają małą kuchnię i nie mają już gdzie trzymać kolejnych sprzętów. Niestety przystawki nie są tanie, w Polsce kosztują nawet ok. 300 zł. Dlatego 2 przystawki - do wyciskanego makaronu i do mielenia mięsa - zamówiłam od razu znacznie taniej na Amazonie. Dostępne są też, między innymi, przystawka do tarcia, siekania, krojenia na plasterki itp., przystawka do robienia lodów, krojenia w kostkę, wyciskania cytrusów, robienia makaronu wałkowanego itd.

Przejdźmy jednak do plusów i minusów samego urządzenia.

Plusy:

+ moc: 1000 W to nie przelewki, urządzenie świetnie daje sobie radę nawet z najbardziej zwartym ciastem, a bitą śmietanę ubija błyskawicznie. Niektórzy obawiają się, że urządzenie o takiej mocy zużywa bardzo dużo prądu - jednak jakoś jeszcze rachunki za prąd mnie nie zrujnowały ;).
+ końcówki do wyrabiania: w zestawie dostępna jest uniwersalna końcówka K, rózga do ubijania oraz hak do ciasta. Dodatkowo można dokupić (a w moim zestawie była dołączona) końcówkę silikonową, która świetnie zbiera składniki ze ścianek miski, a szczególnie przydaje się w przypadku ubijania masła.

Końcówki do wyrabiania ciasta i łopatka

+ możliwość dokupienia przystawek: nie są tanie, ale pamiętajmy, że maszynka do mielenia mięsa Kenwooda byłaby i tak droższa od przystawki tej samej firmy.
+ dokładne wymieszanie wszystkich składników, nawet przy niewielkiej ich ilości. Dodatkowo mamy możliwość wyregulowania wysokości końcówek, dzięki czemu możemy tak je ustawić, aby prawie dotykały dna miski. Oczywiście przy użyciu haka czasem zdarza się, że przy luźniejszych ciastach coś trzeba zebrać ze ścianek miski, jednak nie jest to wielkim problemem, tym bardziej, że do zestawu dołączona jest łopatka.
+ osłonka przeciwko chlapaniu: absolutnie genialna sprawa :). Mam przepis na gofry, w którym trzeba stopniowo, naprzemiennie dodawać po niewielkiej ilości mąki i mleka, co zawsze kończyło się tym, że i ja, i połowa kuchni byłyśmy w mące. Osłonka Kenwooda ma otwieraną klapkę, która umożliwia nam dodawanie kolejnych składników bez przerywania miksowania, nie brudząc przy tym wszystkiego wokół.

Osłonka zabezpieczająca przed chlapaniem (z otwartą klapką)
+ książka z przepisami: mały plusik za dołączoną książkę z przepisami. Myślałam, że będzie to kilka byle jak spiętych ze sobą kartek A4, a dostałam pięknie wydaną książkę z wieloma przepisami. Przy każdym z nich jest informacja, jakiej końcówki/przystawki i jakiej prędkości należy użyć do wybranego przepisu. Nadrukowana z tyłu cena to 19,99 funtów / 30 Euro.



Minusy:

- hałas: nie ukrywajmy, 1000 W musi hałasować. W przypadku ciasta chlebowego nie wychodzę poza prędkość 2, więc nie doskwiera mi to za bardzo, jednak przy ubijaniu białek na najwyższej prędkości nie ma mowy o jednoczesnym rozmawianiu z kimś w kuchni. Mimo wszystko, maszyna uwija się tak szybko, że hałas jest również krótkotrwały. W niektórych recenzjach czytałam też, że na wysokich prędkościach urządzenie "chodzi" po blacie, jednak sama tego nie doświadczyłam. Jedynie trochę się trzęsie, ale nie zmienia swojego położenia ;).
- wygląd: powiedzmy sobie szczerze, w tym starciu KitchenAid wygrywa. Wprawdzie ja osobiście nie uważam, aby Kenwood był brzydki, jednak na pewno nie jest też ładny, podczas gdy KitchenAid stanowi wręcz element wystroju kuchni. Choć pewnie ze względu na jego retro wygląd do bardzo nowoczesnych kuchni raczej pasowałby Kenwood.


Podsumowując, jest to urządzenie drogie, ale wysokiej jakości i w 100% spełniające swoje zadanie. Myślę, że nie trzeba nikogo przekonywać o wyższości robota stojącego nad mikserem ręcznym (ciasto się wyrabia, a my w tym czasie możemy np. zrobić śniadanie ;) ). Mam nadzieję, że ta recenzja pomoże komuś dokonać wyboru. W razie czego postaram się odpowiedzieć na ewentualne pytania.

Nie jest to artykuł sponsorowany.

wtorek, 13 sierpnia 2013

Chleb rustykalny


Nie wiem, czy właściwie można ten chleb tak nazwać, bo jego "rustykalność" miała wynikać z wymyślnych spękań - u mnie jednak chleb postanowił być złośliwy i po prostu pękł w pół. Mimo rozczarowującego wyglądu jest jednak pyszny - idealnie kwaśny, z czterema rodzajami mąki, a więc dla każdego coś miłego :). Kolejny przepis z bloga Plotzblog.


Chleb rustykalny


Zaczyn:
100 g mąki żytniej razowej
50 g mąki żytniej jasnej
150 g wody
15 g zakwasu

Wymieszaj składniki zaczynu i odstaw na 20 godzin.

Ciasto właściwe:
Zaczyn
200 g mąki żytniej jasnej
100 g mąki pszennej chlebowej (dodałam jeszcze 30 g, żeby ciasto wyszło, tak jak w przepisie, "lekko", a nie "bardzo" lepkie)
50 g mąki pszennej razowej
175 g wody
9 g soli

Miksuj wszystkie składniki 5 minut na najniższych obrotach i kolejne 2 na średnich. Ciasto będzie lekko lepkie. Odstaw na 90 minut, składając po 45.

Uformuj bochenek, włóż do omączonego koszyka i odstaw na 45 minut.

Włóż do naparowanego pieca nagrzanego do temperatury 250°C, po czym zmniejsz temperaturę do 220°C i piecz 50 minut.


----------
Wpis dołączam do listy Na zakwasie i na drożdżach prowadzonej na blogu Zapach Chleba.

środa, 7 sierpnia 2013

Vermont Sourdough




Kultowy przepis Hamelmana - codzienny, pszenny chleb, który bardzo łatwo się wyrabia i formuje, a do tego dobrze wyrasta i ma ładny kształt. Jego nazwa pochodzi od miejsca, w którym dojrzewa zakwas do niego użyty - dlatego w moim wykonaniu tak naprawdę powinien się nazywać Gdynia Sourdough ;).


Vermont Sourdough


Zaczyn:
70 g mąki pszennej chlebowej
85 g wody
20 g zakwasu pszennego

Wymieszaj składniki zaczynu i odstaw na 12-16 godzin.

Ciasto właściwe:
450 g mąki pszennej chlebowej
45 g mąki żytniej razowej
210 g wody
9 g soli
Zaczyn

Wymieszaj wszystkie składniki, oprócz soli. Miksuj na najniższych obrotach do połączenia składników. Odstaw do autolizy na 20-60 minut.

Pod koniec autolizy posyp ciasto solą i miksuj na średnich obrotach przez 2 minuty. Odstaw do fermentacji na 2,5 godziny, składając w połowie czasu.

Uformuj bochenek i włóż do omączonego koszyka. Odstaw na 2,5 godziny.

Piecz w 240°C przez 40 minut.


----------
Wpis dołączam do listy Na zakwasie i na drożdżach prowadzonej na blogu Zapach Chleba.


sobota, 3 sierpnia 2013

Pane Maggiore


Pane Maggiore to włoski chleb, który charakteryzuje się dużymi dziurami, ciemną skórką i... no właśnie, dość płaskim przekrojem. Jednak moje ciasto wyszło tak luźne, że nie miałam odwagi wkładać go do koszyka, a więcej mąki nie chciałam dosypywać, żeby nie wyszło zbyt zbite, dlatego w końcu wylądowało w foremce. Chleb bardzo dobry, choć raczej z tych kwaśniejszych, mimo niewielkiej ilości zakwasu. Źródło: Plotzblog.


Pane Maggiore


Zaczyn:
50 g mąki pszennej razowej
50 g wody
5 g zakwasu

Wymieszaj składniki zaczynu i odstaw na 20 godzin w temperaturze pokojowej.

Zaczyn do autolizy:
100 g mąki pszennej razowej
390 g mąki pszennej chlebowej
350 g wody

Wymieszaj składniki i odstaw na 20 minut.

Ciasto właściwe:
Zaczyn
Zaczyn do autolizy
100 g mąki żytniej 720
20 g mąki żytniej razowej
170 g wody
5 g drożdży instant
12 g soli

Wyrabiaj wszystkie składniki przez 5 minut na najniższych obrotach i 8 minut na średnich. Odstaw to wyrastania na 3 godziny. Złóż z użyciem szpatułki, w misce po 20, 40, 60, 80, 100 i 120 minutach.

Ostrożnie przerzuć ciasto na blat lub stolnicę. Przełóż do wyłożonego ściereczką i omączonego koszyka do wyrastania i ostaw do lodówki na 8 godzin.

Przełóż ciasto na blachę wyłożoną papierem do pieczenia lub kamień. Szybko wykonaj nacięcia na głębokość kilku milimetrów i wsuń bochenek do piekarnika.

Włóż do piekarnika nagrzanego do 250 i zmniejsz temperaturę do 200°C. Piecz 55 minut.



----------
Wpis dołączam do listy Na zakwasie i na drożdżach prowadzonej na blogu Zapach Chleba.